Fioletowa barwa plynnego wosku nieustannie przyciaga mój wzrok... w ogniu swiecy jest cos tajemniczego... hipnotyzujacego...Myslalem ze już nie będę pisal...bo wlasciwie pozostalo tylko wygasic zgliszcza w moim sercu jakie zostawila pierwsza milosc...chciałbym zaby ta czesc mojego zycia zostala w koncu zamknieta... aby mysli już nie ranily...aby lzy nie palily policzkow...Żeby nie było tak przykro, gdy mysle o Niej.
Zreszta moje zycie i tak zmierza ku koncowi... zastanawiam się tylko jaki wybrac koniec. Czy ma być spektakularnie i z chalasem, czy w ciszy i bez echa...
Rozwalka samochodem – raczej sa pewne obawy, bo może nie udac się zupelnie i będzie obciach... pozostaja proszki lub sznureczek...
Czy wiele odwagi trzeba mieć, by z tego skorzystac? Mysle ze nie, wiem ze to glupota, bo wiem jak zycie potrafi być piekne...
Obiecalem sobie jeszcze 2 lata... nie wiem czy wytrzymam...coraz czesciej mysle o samobojstwie... dla nikogo nie jestem wazny, nikomu nie sprawi roznicy czy będę czy nie...
Moja misja chyba zostala spelniona... wlasciwie to blyskam jak flash w zyciach inych, nie mogąc znalezdz miejsca dla siebie...
Jak wiele zlych wyborow dokonalem, jak bardzo chciałbym cofnac czas... Dlugo udawalo mi się nie myslec o P. wlasciwie to chyba tylko mi się wydawalo ze o Niej nie mysle...bo wystarczy chwila zadumy i oczy zachodza mgla lez na samo wspomnienie...
Nie można tak zyc... dlatego umre, by odrodzic się jak fenix z popiolow... rozposcierajac skrzydla na nieba tle...stajac się wiatrem, deszczem, sloncem, chmurka, ziemia... czescia materii z ktorej jest zbudowany nasz swiat.
Zawiodlem tak wielu ludzi...tak bardzo chciałbym wszystko naprawic... jest już za pozno...
Czy to tylko moja wina? Nie, oczywiście ze nie – to również wian systemu w jakim zostalem wychowany... system, który milosc –uczucie doskonale – traktowal jako cel zycia...
Pozbawiony celu spadam w przepasc bezwladnie probujac zlapac się czegokolwiek...
Plynny wosk wylewa się na moja dlon..jest taki cieply...bardzo...parzy nawet, ale to chwilowe uczucie...zastyga w twardej masie oblepiajac palce...Kiedy spojrze na siebie z drugiej strony lustra, chce wiedziec – czy warto było? Stojac nad bezwladnym cialem patrzac jak serce zaczyna nierownomiernie bic...slabnac z kazda minuta...by zatrzymac się w koncu...
Zycie to jak plomien swiecy...wystraczy chwila...silniejszy podmuch, by zgasic je....