Archiwum lipiec 2002, strona 3


lip 08 2002 Takie jest zycie
Komentarze: 4

Czytajac inne blogi, zauwazylem pewna fajna rzecz. Praktycznie każdy kto tu pisze, ma swoja druga poloweczke, pisze jak cieszy się z kazdego spotkania z nia i jak bardzo ja kocha. Gdy jest zle, stara się zrobic cos by było dobrze.

Zastanawiam się co ja tutaj robie. Praktycznie istnieje sam dla siebie. I chyba już tak pozostanie. Nie ma sensu pisanie wciąż o tym co się nie spelni już.

         Ludzie nie wiecie nawet jak bardzo szczesliwi jestescie, nawet jeśli tego nie zauwazacie – macie kogos obok siebie.

Zycie w samotnosci jest smutne, owszem, ale jeśli nie można kochac kogos komu oddalo się serce – trudno jest znalezdz inne wyjscie. Czy wytrzymam ten kryzys i będę pisal dalej?

Chciałbym kiedys napsiac t cos wesolego, ze zdarzylo się cos w moim zyciu, co sprawilo ze iskra która tli się wewnatrz mnie zwno rozblysla balskiem silniejszym od stu tysiecy slonc. Potrseban mi normalna zwyczajana rozmowa... Jak ja tesknie za taka wymiana zdan, obojetnie na jaki temat.

Zycie bez przyjaciol na to nie pozwala, a fakt iż zamknalem się w sobie nie nastraja pozytywnie by taka romzowa mogla się kiedys odbyc.

         Na dzis skoncze pisanie. Po raz drugi zastanwiam się nad sensem pisania tego wszystkiego. Przeciez to moje osobiste problemy, dla mnie nie do przeskoczenia. Czy to wogole kogos obchodzi? Co z tego ze chlopak ma problemy sam ze soba, skoro nie można mu pomoc. Nie pozwalam by mi pomagano, bo zaslepilo mnie uczucie do dziewczyny, która odzucila moja milosc.

NIECH MNIE KTOS UDERZY GUMOWYM MLOTKIEM, MOŻE MI PRZEJDZIE I ZOBACZE ZNOW ILE PIEKNYCH DZIEWCZYN CHODZI PO PLAZY, ULICAMI I MARZY O KIMS DO KOGO MOŻNA WIECZOREM SIĘ PRZYTULIC I BYĆ RAZEM – DLA SIEBIE.

 

koperek : :
lip 07 2002 Wieczor
Komentarze: 1

Tak sobie pomyslalem, ze strasznie wszystkich doluje, tym co pisze. Czy powinienem tak robic? Przeciez pisanie bloga mialo mi pomoc, a staje się przyczyna wiekszych zmartwien.

Naprawde az mi ciezko uwiezyc, ze Wy to czytacie i marwicie się (może - bo tego nie wiem na pewno)... czy nie traktuje tego jako terapi u psychologa?

Chyba nadaje się tylko i wylacznie do lekarza. Powinien mi zbadac czaszke,a wlasciwie to wymienic na nowa. Czego ja tak naprawde chce? Przejechalem się na milosci mego zycia i co? Swiat się skonczyl, jest mi przykro... zycie toczy się dalej.

Wlasciwie to do napisania tego kawalka zainspirowaly mnie trzy rzeczy. Dzis zobaczylem BOGINIE – naprawde. Chodzaca pieknosc, która zwraca uwage kazdego wokół.

Oczywiście niebylbym soba gdybym sprobowal do niej zagadnac, czy chociaz spytac się ktora godzina.. zalosny jestem nie ? hiehh..wiem, ale co innego mnie uderzylo w tym zajsciu..otorz ta pieknosc szla ulica SAMA !!! ..hmm... przeciez takich dziewczyn nie spotyka się samotnych... naprawde COS w tym było. Po drugie, przecytalem fajny komentarz apropo szukania samego siebie... i pewnie sprobuje, za rok, może dwa... czas pozwoli mi zapomniec.

Trzecia rzecza było to ze dzis po raz pierwszy chyba, dziewczyny same „zagadaly” do mnie na ulicy..hmm..może jednak komus się spodobam ?

Ech... tylko ja wiem , ze cokolwiek zaczne robic i tak za miesaic , dwa, pojawi się znow ONA i przypomni mi caly mój bol. Robi to nieswiadomie, ale ja nie umiem kozystac teraz z zycia.

Wypuscilem dzis z rak przynajmniej dwie 100% szanse poznania kogos fajnego.

Kurcze, jak ja TA kobiete KOCHAM... jak potezna moc ma to uczucie, ze nie mogę się od niego uwolnic. Najgorsze sa wieczory, gdy robi się pusto i spokojnie..

Ale na pocieszenie powiem Wam cos fajnego – zadzwonilem dzis do mojej bardzo dobrej qmpeli,a wlasciwie to do qmpla i qmpeli , którzy sa malzenstwem i wiecie co ? będą mieli dzidziusia :))) , coolersko nie ?

Ta wiadmosc chociaz na dzisiejszy wieczor poprawila mi humor. W koncu ktos kto jest szczesliwy .

 

koperek : :
lip 07 2002 wspomnienie
Komentarze: 3

...Jak moglem tak po prostu pozwolic TOBIE odejsc ?

Jak moglas tak po prostu odejsc ode mnie ?

Gdy jedyne, co moglem zrobic - to patrzec jak odchodzisz.

Jestes jedyna osoba, która zna mnie tak dobrze...

 

koperek : :
lip 06 2002 Otchlan piekiel
Komentarze: 2

Ja - wladca – uwieziony wśród czterch scian wlasnej bezradnosci.

Bezustaninie probujacy wyjsc poza obszar mojego „wiezienia”.

Niczym pradawny poszukiwacz, brnacy w zycie z nadzieja, ze milosc gdzies czeka.

Mijam się z nia codziennie. Nie potrafie uchwycic momentu gdy jest przy mnie.

Wszystko i tak kojazy mi się z NIA. Swiat dawno już zgasl; osloniety niewidzialna tarcza smutku zalu i tesknoty.

            Dla wielu z Was, czytajacych te slowa będzie niezrozumialym, dlaczego tak bardzo zapatrzylem się w kogos, kto już dla mnie nie istnieje. Ja sam mam problem z odnalezieniem się w tej sytuacji, bo wiem ze musze przestac Ja kochac, a mimo tego jak wielki bol mi zadaje, nie umiem się z tym pogodzic. Wroccie do czasow gdy byliście dziecmi. Jak wielka radosc sprawiala Wam kiedys kazda nowa zabawka – jak bardzo chcieliscie się nia bawic mimo iż rodzice przypominali ze czas spac – to uczucie, żeby tylko noc minela szybko....

Tesknota i nienasycenie.. wyobrazcie sobie ze mnie przytrafia się to teraz – majac 25 lat, zakochuje się po raz pierwszy w zyciu, miloscia tak wielka, ze nie sposób jej sobie wyobrazic. Wszystko to dla drobnej slicznej , zwyczajnej dziewczyny, która sprawila ze eksplodowal we mnie wulkan namietnosci. Uczucie mnie zdradzilo, wymknelo się spod kontroli i rozesmialo w twarz, pokazujac jak marnym stworzonkiem jestem i jak malo mam tu do powiedzenia.

Kazdego ranka, gdy otwieram oczy, pragne Ja ujzec. By znow usmiechnela się do mnie, usiadla blisko i przytulila. Aby kolejna chwila pozwolila mi napic się nektaru milosci z Jej ust w dlugim delikatnym i namietnym pocalunku.

Wszystko co mam to te kilka slow spisanych tutaj i wieczna pamiec o Niej. Wiem, ze tych wspomnien nie odbierze mi nikt – nawet on... sa wylacznie moje... moje i Jej...

Dlaczego pokazala mi swiat milosci? Dlaczego rozpalila ogien pozadania, skoro chlusnela w niego wiadrem z zimna woda... nie udalo Jej się zgasic tego zaru w calosci.

Czuje jak trawi mnie od wewnatrz nieskonczone i nieodwzajemnione uczucie. Dlaczego nie umiem się cieszyc z tego ze ONA jest szczesliwa z nim? Nawet piszac te slowa bol rozdziera mi serce. Wiecie, chyba przesadzilem ostatnio z wpisem... gdy czytalem go sam po raz drugi – rozplakalem się jak dziecko... nawet slowa które sam napisze sprawiaja mi bol.

Co mam zrobic by znalezdz milosc ? milosc która znalazlem i która odeszla...

             Znow kolejne pytania... setki, tysiace, kazdego dnia. Nie mam sily przerwac tej nici tesknoty. Znow zamykam się w sobie – ja – wladca swojej bezradnosci. Krol na pustyni uczuc. Rzadzacy pustkowiem.

Niech pochlonie mnie gotujaca smola w otchalni piekiel mefistofelesa, może przyniesie ulge memu sercu.

Nie umiem kochac... :(

 

koperek : :
lip 06 2002 Łzy...
Komentarze: 4

Patrze na zegar i widze jak sekundy ulatuja w przestrzen, nieodwracalnie zabierajac ze soba czastke mojego uczucia. Uczucia którego nie dam już nikomu. Nie dlatego ze nie chce-tylko dlatgo ze nie mam nikogo takiego komu moglbym je dac.

Czas ucieka zostawiajac mnie samego wśród elektronicznej pustyni. Czy potega tego uczucia może być rzeczywiscie tak wielka, ze nie ma się sily isc dalej by szukac?

Wlasciwie to jestem zly na samego siebie. Dlaczego tak bardzo się zakochalem? Dlaczego nie potrafie spojrzec na to jak na lekcje z ktorej powinienem wyciagnac wnioski na przyszlosc?

Znow pytania...

         Caly mój swiat sklada się z tysiecy pytan, ale dzieki TEJ osobie ujrzalem inny swiat – swiat bez pytan, gdzie kazda sekunda wypelniona jest sycacym „glod” szczesliwymi chwilami. Czas wypelnial Jej usmiech, slowa, gesty, bliskosc, wszsytko to trwalo w nieskonczonosc...tia, tylko ze już tego swiata nie widze – pozostal tylko bol i cierpienie – probuje oszukac sam siebie ze wszystko jest ok., ze zakocham się jeszcze nie raz, ze to był pierwszy raz, taki szczeniacki i gloopi... ale to tylko iluzja – przekonalem się o prawdzie ze skorpiony jeśli pokochaja kogos to RAZ NA ZAWSZE do samego konca.... nawet teraz gdy wiem, ze spi z nim - ze mnie plynie wciąż promien milosci do NIEJ. Kocham JA po prostu za to ze jest (nawet jeśli nie dla mnie).

         Co zrobic z tak duzym niewykozystanym potencjalem uczucia?

Przeciez nie mogę wciąż kochac prozni. Tez chciałbym poczuc ze komus na mnie zalezy, ze mam z kim porozmawiac, ze mam do kogo jechac w weekend, ze mam kogo zabrac do kina, na spacer, czy po prostu przytulic, pocalowac, być ze soba i cieszyc się  bliskoscia – takie ludzkie slabosci;

Jednak nie potrafie tego zmienic, moje serce oszalalo i nie slucha się mnie.

Jest tak zimno i smutno- bo nie ma Cie... proszę wroc... bądź ze mna...

Potrzebuje Cie... Twej milosci...ust...usmiechu, dotyku...slow... Pragne Cie....  pozostaje mi samotnosc i znow puste lozko...

Kolejne lzy dla Ciebie... ale Ty się o nich nie dowiesz... kochasz, przeciez jego – nie mnie... :(

koperek : :