Archiwum 01 sierpnia 2002


sie 01 2002 czas i przestrzen
Komentarze: 0

Byłem u kolegi odwiedzic go w szpitalu. Na szczescie wyszedl z tego tylko z kilkoma stluczeniami i siniakami. Niewiadomo co z obrazeniami wewnetrznymi, ale uspokoilo mnie to ze facet dziala (autko raczej jest do kasacji). Czasem wlasnie w takich chwilach okazuje się jak szybko można stracic to nad czym się pracuje cale zycie. Okazuje się jak wszyskto jest ulotne i kruche.

         Podobnie jak moja milosc. Tak się zastanawiam... kocham kazdego dnia osobe , która tej milosci nie potrzebuje (nie chce jej), zyje w jakims amoku, wiezac ze kiedys zdazy się moment ze ta milosc rozkwitnie. Najwieksza moc tego uczucia już chyba minela i mimo iż u mnie to uczucie jeszcze dlugo nie da o sobie zapomniec to P. już zdecydowala. Czuje to. Nieopuszcza mnie uczucie ze już Jej nigdy nie zobacze :(

Nie odzywa się do mnie już 3 tydzien. Zero, zadnej reakcji. To Jej sposób by mnie wyleczyc z tego uczucia.

Boze, nie chce zyc marzeniami. Czas tak szybko ucieka i zycie umyka mi przez palce. Samotnie, ale nie umiem już bez P. :( jak mam obronic się przed ta pustka, czy mogę cos jeszcze zrobic?

Wiem, ze sposób w jaki traktuje mnie P. zmienia mnie. Mimo wszystko nie potrafie zapomniec. Nie chce. P. jest dla mnie najwazniejsza osoba i zawsze tak będzie.

Czastka tego malego niekochanego serduszka które we mnie bije na zawsze pozostanie JEJ.

 

koperek : :