Archiwum 31 października 2002


paź 31 2002 Ostatnie pożegnanie – non omnis moriar...
Komentarze: 4

Sila samodestrukcji dopadla mnie i zmiarzdzyla. Przyszedlem się jeszcze pozegnac, jutro już mnie nie będzie.... dzis P. „zaswiecila” mi pierscionkiem zareczynowym od niego...to było po prostu jak ... jazda z predkoscia 4G i nagle uderzenie o betonowa sciane. Utracilem Ja już na zawsze....nawet jako „przyjaciele” nie możemy się dogadac... to jakby zderzenie dwoch swiatow...Boze, jak ja kocham ta kobiete... kocham i nienawidze tego ze nie mogę przestac Jej kochac...

         Jutro się spotkamy Boze i wiem ze zrzucisz mnie w otchlan piekiel, bo nie zasluzlylem na niebo... pozwoliles mi dowiedziec się co to jest prawdziwa milosc i za to dziekuje. To takie proste slowo i nie wyrazi jak bardzo wdzieczny jestem ze moglem spedzic z P. te kilka godzin.... godzin , które zawazyly na moim zyciu.

        

 

         Spotkalem na swojej drodze promyczek nadzieji, który rozblysl niczym budzaca się gwiazda, a ja wciąż nie mogę dostrzec tego blasku... wydaje mi się ze nie zasluguje by ktos mnie wogle kochal...

Pozostanie po mnie te kilka notek.... jakis slad... i pamiec tych co będą chcieli pamietac.

Zegnajcie.

/Jarek

 

koperek : :